Dobrzy Ludzie - Marta Wojciechowska - Klub Dobrej Piosenki

Felieton Marty Wojciechowskiej - Dobrzy Ludzie.

DOBRZY LUDZIE

Jak zwykle z przejęciem czytam kolejny felieton pewnej pani, która jest dla mnie wzorem dobrego felietonisty?

Fakt, że ostatnio rozczarowała mnie jednym ze swoich tekstów, nie jest tu zbyt istotny.

Istotne jest to, że tytuł jej felietonu na tyle mnie zaciekawił, że postanowiłam poszperać trochę we własnej głowie, by znaleźć najbliższe skojarzenie do epitetu: „dobrzy ludzie”. Przecież spotyka się ich setki - jednych zapamiętuje się na dłużej, a inni zaraz znikają z pamięci. Pierwszą myślą, która zakradła mi się do głowy była tzw. ”Warszawska 14”, czyli Klub Dobrej Piosenki. To ci ludzie przychodzą mi na myśl w chwili, gdy wypowiem hasło DOBRZY LUDZIE. Tak, właśnie to cały czas krążyło mi po głowie - pomyślałam.

Klub Dobrej Piosenki – ta nazwa ma dla mnie dwojakie rozwinięcie; grupa ludzi i miejsce.

Oba mają dla mnie szczególnie sentymentalną wartość.

Od samego początku, kiedy tylko się tam znalazłam, w powietrzu dało się wyczuć, że Ci, którzy ze sobą współpracują zwyczajnie się lubią. Tak, lubią i nie ma żadnego przekłamania w tym słowie.

Razem ze mną do KDP trafili inni ludzie w moim wieku, później Ci o rok młodsi. Dzięki dwóm szefom klubu atmosfera nawet w ferworze pracy była naprawdę świetna. Na kilometr wyczuwało się tę charyzmę i charakter, którymi tak bardzo chcieliśmy się od nich zarazić. Więzy między nami coraz bardziej zacieśniały się. Łączyło nas nie tylko wspólne śpiewanie i wyjazdy na festiwale, ale też wspólne warsztaty, rozbijanie namiotów, później wspólne gotowanie i jedzenie z tzw. jednego garnka.

Z warsztatów na warsztaty coraz lepiej się rozumieliśmy. W końcu staliśmy się na tyle dobrze zgrani i zorganizowani, że ugotowanie obiadu na rozdzielni prądu, na polu namiotowym dla dziesięciu osób, nie stanowiło żadnego problemu. Ażeby nikomu nie przyszło do głowy, że jedynym, czym się zajmowaliśmy były wyjazdy rekreacyjne, wspomnę tylko, że znaliśmy bardzo dobrze takie pojęcia jak „krew, pot i łzy” a reszta niech pozostanie słodką tajemnicą wszystkich „wtajemniczonych”. A tak serio, to chyba każdy z nas, uczestników, chociaż raz w swojej „karierze” pomyślał, że jest z właściwymi ludźmi i we właściwym miejscu. Tutaj zawsze chce się wracać.

Wujku Mietku, Marcinie, Świeżynko, Gosiu(x2), Pawle, Józiu, Mariuszu, Kasiu, Alu, Julko, Madziu, Kubusiu, Karolino, Moniu, Wiolu zawsze, kiedy przeglądam zdjęcia z warsztatów z ogromną sympatią Was wspominam.

To były naprawdę trzy świetne lata J!